Formy i materiały nawarstwiają, kumulują i mnożą się tutaj bez żadnych ograniczeń. Lampy rozpleniają się w przestrzeni zakładu, w gablotach, na podłodze, regałach, pod sufitem. Wnętrza zostają nimi umeblowane, zapełnione na zasadach żywego archiwum, do którego w nieskończoność można dorzucać kolejne lampy — swoistych świadków przeszłości. I zawsze będzie autentycznie; nie zacierając cudowności oryginału, Lech Turkowski tchnie w lampy nowe życie.