Amulety, posążki, tanki, maski. Mnóstwo masek. Maski-bóstwa, światło roztrzaskane przez pryzmat, i magia, która się nie rozrzedza. Płaskorzeźby o mocy ochronnej tworzące orszak świętych, okutane w kolory: ognistą czerwień, gorzką pomarańczę. W tym domu nie tylko ludzie patrzą na przedmioty, ale również przedmioty patrzą na ludzi. Mahakala, Genesé, Geruda — spoglądają natarczywie — trochę gniewnie, trochę przyjaźnie. Zmuszają do refleksji nad metafizyczną stroną życia, spojrzenia na świat z perspektywy zupełnie innej, wolnej od dyktanda rozumu. Zamiast kawy — pijemy wodę z ciętymi ziołami, po mieszkaniu pełznie ściszony głos, wibracje mis i drganie kamertonu jakby dostrajają, przygotowując nas na obcowanie z tym, co niedostępne, nieznane.
Zdjęcia: Michał Szałkiewicz