Oto przy ulicy Grodzkiej, w sercu tętniącego życiem Starego Miasta, w murach poniemieckiej Friedrich Wilhelms-Schule, zbudowanej na fundamentach średniowiecznego kościoła św. Anny — pracownię ma Ewelina Maksiumiuk, zajmująca się projektowaniem oraz ręcznym wykonywaniem biżuterii ze srebra.
Zaprasza nas na pierwsze piętro, do pokoju numer 8, który współdzieli z dwiema artystkami — Anią Molską, szczecińską formiarką, gliniarką, porcelaniarką oraz Zosią Sowierszenko, która projektuje i szyje ubrania w duchu mody zrównoważonej — co, jak twierdzi artystka, sprzyja wspólnemu omawianiu projektów i ich rozwojowi na wielu płaszczyznach.
Według Eweliny, Stare Miasto to idealne miejsce do twórczej pracy w Szczecinie. — Uważam, że pracownie artystyczne na szczecińskiej starówce mają kulturotwórczą siłę. Pełnią funkcję platformy wymiany i dzielenia się doświadczeniami artystycznymi. Pobudzają do dialogu między artystami, odwiedzającymi pracownie gośćmi i mieszkańcami miasta. Stymulują do działań z pogranicza sztuki, designu, kultury, biznesu. Wreszcie usytuowanie ich w budynkach osadzonych w ciekawej wizualnie scenerii Starego Miasta, to nie tylko uczta dla oczu, ale także dla ducha. Idealne miejsce, by chłonąć!
Zanim jednak pracownia stała się dla Eweliny niemal drugim domem, zmierzyła się z wyzwaniem wyremontowania i ocalenia tego, co wnętrze już wcześniej miało do zaoferowania. Niezatarte ślady historii: oryginalny parkiet, pamiętający dawny rozkład szkolnych ław i bogate wyposażenie gabinetów, wysokie sufity, wreszcie łukowe okna skrzynkowe, dzięki którym przestrzeń tonie teraz w złocie sierpniowego słońca, tworzą eklektyczne tło dla jej biżuterii i nieustannie ją inspirują. — To, jak pracownia wygląda teraz, jest efektem naszej wspólnej pracy oraz nieocenionej pomocy męża Zosi i przyjaciół. Aby powiększyć przestrzeń o sąsiednie pomieszczenie, wyburzyliśmy jedną ścianę, a pozostałe odświeżyliśmy. Natomiast w myśl koncepcji przyświecającej zaaranżowaniu tej przestrzeni: ocalić ducha czasu, postanowiliśmy zerwać kasetony. Mimo że czeka nas jeszcze sporo pracy, uważam, że wnętrze jest stworzone do tego, aby oddawać się twórczym pasjom. Można tu tworzyć, „tracić” czas, patrząc jak światło i cień tańczą w przestrzeni, podkreślając jej niedoskonałości — które, notabene, są integralnymi elementami piękna formy użytkowej i bez limitu delektować się kawą, siedząc na okiennym parapecie albo przy długim, drewnianym stole.
Wrażliwość na piękno Eweliny sprawia, że w jej kolekcjach można się dopatrzyć inspiracji w detalach przedmiotów, emocjach czy zjawiskach. I tak na przykład przy tworzeniu kolekcji Mossa, pragnęła w sposób abstrakcyjny odzwierciedlić układ ciała zaobserwowanego podczas ruchu. Z kolei w kolekcji Alisar skupiła się na podkreśleniu zależności pomiędzy światłem a strukturą srebra, która niczym tafla wody, odbijając światło, wpływa na niepowtarzalną estetykę formy.
Jak wygląda zatem proces powstawaniach tych biżuteryjnych historii zamkniętych w niewielkich, intrygujących kształtach kawałków srebra?
Już podczas pierwszego, koncepcyjnego etapu pracy nad kolekcją, Ewelina kreuje jej oblicze. Według niej kształtowanie otoczenia jest równie ważne, co forma sama w sobie i przypomina Ewelinie pracę reżysera. Od tej pory artystka notuje szkice i wykonuje przestrzenne formy architektoniczne z papieru lub modeliny. Częściej jednak chwyta za palnik i inne niezbędne narzędzia, aby sprawdzić, jak zachowa się dany kawałek srebra. Gdy pytam o etap produkcji sprawiający jej najwięcej satysfakcji, bez sekundy zawahania odpowiada: etap eksperymentowania. Fascynuje mnie jej swobodne podejście do procesu tworzenia — jako zabawy, która pozwala wyrazić się w nieskrępowany sposób. Może dzięki temu, zamiast przejmować się niepowodzeniami — nieudane próby traktuje jako niezbędne elementy procesu; wartość, którą można wykorzystać konstruktywnie — do własnego rozwoju.
W pracy Eweliny niezwykle ważny jest etap prototypowania. Jednak zanim stworzy pierwowzory elementów danej kolekcji, wykonuje rysunki techniczne. Następnie określa elementy potrzebne do stworzenia formy użytkowej. Odlewy robi samodzielnie lub z pomocą zewnętrznej pracowni odlewniczej, które poprzedza rzeźbieniem modeli w specjalnym wosku. Później spaja poszczególne elementy w całość, wreszcie poddaje materiał starannej obróbce i finalnemu wykończeniu. Powstałe prototypy Ewelina testuje — sprawdza, czy są wystarczająco trwałe i lekkie; czy jej klientki będą z nich wygodnie korzystać. Dopełnienie biżuterii stanowi oprawa graficzna i wizualna, ot ramy dla tych małych dzieł sztuki, które Ewelina opracowuje już na początku procesu twórczego. — Za pomocą komunikatów, takich jak: zdjęcia, opisy, czy nazwy, mogę pokazać moje produkty wraz z zaklętą w nich opowieścią; ujawnić kryjącą się pod nią emocję, która towarzyszyła mi już na etapie inspiracji — mówi Ewelina.
Spotkanie z Eweliną wzbogaca nasze rozumienie znaczeń ukrytych w formach, które tworzy. A przez to pozwala na dopowiedzenie tego, czego na pierwszy rzut oka nie widać — emocji i pewnej historii, utrwalonych w kształtach i barwach chwil.
Zdjęcia: NENO Michał Szałkiewicz