Narożna kamienica z wieżyczką, nawiązująca fasadą do przylegającego modernistycznego gmachu dawnej siedziby dyrekcji marchijskich zakładów energetycznych wskazuje drogę do Parku Żeromskiego. Ciekawe czy jej mieszkańcy wiedzą, że znajduje się w miejscu jednego z najświetniejszych w ówczesnym Stettinie teatrów „Concordia Theater”. Wzniesiona w latach 20. XX wieku zachowała typowe elementy wystroju klatki schodowej z tego okresu — mozaikę podłogową przy drzwiach głównych, sztukaterię ścienną klatki schodowej, drewnianą konstrukcję schodów wraz z ozdobnymi tralkami i balustradą czy monumentalne drzwi wejściowe do poszczególnych lokali.
Poszukiwania wymarzonego mieszkania w kamienicy trwało rok. W tym czasie Kacper obejrzał co najmniej dwadzieścia lokali. Wybór padł na szczecińskie Drzetowo-Grabowo. Osiedle przyklejone do Niebuszewa, nieopodal owianej niegdyś szemraną sławą ulicy Parkowej nie zniechęciło go do zarzucenia kotwicy. Wybrał kawalerkę, w której oparły się zniszczeniu sztukaterie sufitowe, piec kaflowy, drewniane deski podłogowe i klasyczne dwuskrzydłowe drzwi ze złotymi klamkami. Wielkim atutem było najbliższe otoczenie: Park Żeromskiego po drugiej stronie ulicy. To granica terenu dawnego Cmentarza Grabowskiego, historia zamrożona w mieście.
Jeśli trochę poszperać w archiwum, 60-metrowe mieszkanie pierwotnie było o wiele większe. Zostało zmniejszone w 1945 roku, gdy przekazano je pierwszym polskim lokatorom. W jednopokojowym lokalu, będącym w rękach jednej rodziny, dojrzewały trzy kolejne pokolenia, aż do 2017 roku, gdy został sprzedany obecnemu właścicielowi. Mimo że na pierwszy rzut oka mieszkanie przypominało zagracony składzik na narzędzia, Kacper poczuł, że chce tutaj osiąść. Zdecydowała energia miejsca.
Zachwycony potencjałem wnętrza, dał upust swej wyobraźni i w wyrafinowany sposób nawiązał do jego przeszłości. Bezkompromisowa wizja zakładała stworzenie przestrzeni do życia, pracy i odpoczynku z historią pod jednym dachem, a to wymagało odnowienia dawnych wykończeń i odrestaurowania zabytkowych elementów wystroju. Prace rozpoczął od strefy dziennej: renowacji pieca kaflowego, zainstalowania biokominka, odnowienia drewnianej podłogi i oryginalnej stolarki drzwiowej, wyrównania ścian i oczyszczenia sztukaterii. Z czasem, podjął się wyzwania adaptacji korytarza na gabinet. Zastane w ścianie oddzielającej strefę komunikacji od dziennej drewniane okienko z kołatką, wymienił na żeliwne i wyburzył otwór w ścianie. Dzięki temu wydzielona osobna, choć niewielka przestrzeń gabinetu nabrała oddechu i optycznie zyskała na metrażu. Całość uzupełnił o lustra, w których wpadające do pokoju południowe promienie słoneczne odbijając się, doświetlają północną część mieszkania, ponadczasowe detale, jak ryciny przedstawiające Szczecin i ożywił naturą, tą niechcianą i „po przejściach”, tworząc przestrzeń, która zachwyca i tworzy azyl w gwarnej dzielnicy miasta.
— „Przywracanie zniszczonemu wnętrzu jego świetności to skomplikowany, czasochłonny, ale w istocie piękny proces. Każda wykonana praca jest nowym poziomem. To malutkie kroczki, ale za każdym razem stanowią kolejny etap na ścieżce ku temu, żeby wykreować nastrój, który ma szansę trwać przez wiele kolejnych lat” — tłumaczy Kacper.
Zdjęcia: Michał Szałkiewicz