Jesteśmy przy Ściegiennego, urokliwej ulicy w Szczecinie. Naprzeciwko znajduje się zabytkowy gmach Pałacu Młodzieży, wzdłuż ulicy piętrzą się historyczne fasady kamienic. Przez duże przeszklenia wkradają się do wnętrza jesienne drzewa. Oglądamy śródmiejską oazę Moniki Sałaty, którą dla siebie stworzyła.
Monika, zawodowo zajmująca się projektowaniem wnętrz, miała jasno sprecyzowane oczekiwania względem pierwszego lokum. Nie wyobrażała sobie życia pod dyktando zastanej przestrzeni, więc szukała mieszkania do gruntowego remontu. To kamieniczne wnętrze, choć wymagało ogromnego nakładu pracy, zdobyło jej serce od pierwszego…wyobrażenia. Bezkompromisowa wizja zakładała stworzenie odrębnych, dających poczucie intymności stref, a jednocześnie zachowanie otwartej przestrzeni, którą będzie mogła dzielić się z rodziną i przyjaciółmi. Poza tym projektantce zależało na wydobyciu z wnętrza jego wyjątkowego, historycznego charakteru i stworzeniu przemyślanego tła architektonicznego, na którym umieści ponadczasowe wyposażenie, łączące epoki i style.
Ukochana przestrzeń szybko zaczęła przypominać plac budowy. Szczęśliwie Monika uwielbia podejmować wyzwania. Miesiące spędzone na pracach pod znakiem zdzierania kolejnych warstw tapet, zbijania mocno sfatygowanej sztukaterii, wreszcie zrywania płyt pilśniowych, gumoleum i wszechobecnej boazerii potraktowała jako część procesu, którego postępy obserwowała z uśmiechem satysfakcji. Stolarkę drzwiową, której nie udało się zachować, odtworzono na wzór oryginalnej. Plastikowe okna wymieniono na drewniane z zachowaniem pierwotnych podziałów. Olbrzymia w tym zasługa taty Moniki, który jest stolarzem. Precyzyjnej ręki rzemieślnika wymagało także wykonanie dwuskrzydłowych, przeszklonych drzwi, dyskretnie wydzielających strefy salonu, jadalni i kuchni, ram luster i obrazów oraz stołu, który może zgromadzić przy posiłku aż 10 osób.
Ramy nowo zakomponowanej przestrzeni: funkcjonalnej, niezaprzeczalnie uporządkowanej, rozwibrowanej zdecydowanymi kolorami — ciemnymi błękitami, przydymionymi szarościami, winnym bordo, naturalną terakotą — złagodzonymi bielą i kontrastującymi z bielą, podbitymi rytmem czarnych akcentów — można było wreszcie twórczo wypełnić treścią. Monika otwarcie przyznaje, że nie urządziła się od razu. Uważa, że wnętrze powinno ewoluować wraz z człowiekiem i zmianami, jakie w jego życiu zachodzą. Być odzwierciedleniem potrzeb i upodobań jego właściciela, manifestem tego, kim jest. „Kształtuje tę przestrzeń od pięciu lat i wciąż mam wrażenie, że nie osiągnęłam efektu końcowego” — śmieje się Monika.
W tym 98-metrowym wnętrzu każde pomieszczenie skrywa swoje skarby. W salonie to tekowa komoda z lat 60. XX wieku, z oryginalnymi elementami dekoracyjnymi, charakterystycznymi dla brytyjskiej wytwórni Stonehill Furniture, żyrandol typu Stilnovo – przyprawiony patyną klasyk oświetlenia z połowy wieku, i fotel w szmaragdowej zieleni. Obity welurem, z długim oparciem, z subtelnie zaokrąglonymi podłokietnikami i na nogach z mahoniowego drewna został wyprodukowany w Szwecji w latach 60. Monika poddała go pieczołowitej renowacji, zachowując jego pierwotny wygląd. Dalej, w kuchni, krzesła vintage otaczające stół, i wypełniona kryształami gablota lekarska — zawdzięcza Monice drugie życie. Trudno wyobrazić sobie lepszą ekspozycję dla znajdującej się w hallu bieliźniarki. Ten solidny mebel został zaprojektowany w latach 50. przez Františka Jiráka dla Tatra Nabytok — na tle francuskiej jodełki na podłodze oraz jasnych ścian ukazuje pełnię swojej urody. Eklektyczny zbiór vintage’owych mebli dopełnia sztuka użytkowa, jak wyroby ceramiczne Ćmielów i dywany z odzysku, przypominające perskie perełki vintage. Kropką nad i są abstrakcyjne obrazy autorstwa samej właścicielki. Wielkoformatowe prace stylistycznie spinają strefy i nadają im ton. Wrażenie robi także wyeksponowana w sypialni intrygująca, pociągnięta pasmami farby scena mitologiczna. „Pewnego wieczoru stwierdziłam, że czegoś jej brakuje. Nie byłabym sobą, gdybym nie chwyciła za pędzel i nie dodała czegoś od siebie” — wspomina Monika. W wystroju mieszkania ogromną rolę pełnią nowoczesne, wykonane specjalnie dla tego wnętrza zabudowy kuchni, sypialni i przedpokoju. Nienarzucające się formą i kolorystyką dodają lekkości i wdzięku oraz porządkują przestrzeń, skrywając to, co powinno pozostać poza zasięgiem wzroku.
Monika była świetnie przygotowana do zaprojektowania wnętrza w swoim osobistym stylu, a ten jest niezaprzeczalnie powściągliwy, mocny i wyrazisty. Wiedziała, że pięknie mieszkać to mieszkać we wnętrzu urządzonym w zgodzie ze sobą — nie z aktualnymi trendami.