Niedobrze się dzieje, kiedy swoboda i intuicyjność działań remontowych powodują uszczerbek dla wartości zabytkowych kamienic — miejski konserwator zabytków, Michał Dębowski, apeluje do sumień właścicieli szczecińskich kamienic.
Wspólnota mieszkaniowa chce rozpocząć remont zabytkowej kamienicy.
Michał Dębowski: Pytanie: kamienicy ujętej w gminnej ewidencji zabytków czy w rejestrze zabytków?
A jaka jest różnica?
MD: Ujęcie kamienicy w rejestrze zabytków jest bardziej restrykcyjną formą ochrony konserwatorskiej.
Jakie cechy kamienicy decydują o ujęciu jej w rejestrze zabytków?
MD: Taka kamienica, jak każdy zabytek, musi mieć wartości artystyczne, historyczne lub naukowe, czyli spełniać kryteria pozwalające na uznanie ją za zabytek. Owe kryteria są oczywiście nieostre i za każdym razem podlegają ocenie przez wojewódzkiego konserwatora zabytków w toku postępowania administracyjnego w sprawie wpisu zabytku do rejestru. Przyjęło się, że rejestr zabytków dotyczy obiektów o wyjątkowych, ponadprzeciętnych wartościach. W Szczecinie jest kilka tysięcy kamienic ujętych w gminnej ewidencji zabytków, ale tylko kilka z nich figuruje w rejestrze zabytków. Nie oznacza to jednak, że te obiekty są mniej cenne i nie posiadają zbliżonych wartości. Obecnie w Polsce nie ma czegoś takiego jak klasy zabytków, choć często potocznie mówi się „zabytek klasy zerowej”. Po prostu są różne formy ochrony konserwatorskiej, które różnią się obowiązkami i prawami właścicieli nieruchomości uznanych za zabytek.
W jaki sposób mieszkańcy mogą sprawdzić, czy kamienica, w której mieszkają, jest obiektem zabytkowym?
MD: Informacje takie są ogólnodostępne na stronach internetowych Biuletynu Informacji Publicznej — rejestr zabytków można znaleźć na stronach wojewódzkiego konserwatora zabytków natomiast wykaz zabytków w ewidencji na stronie miejskiego konserwatora zabytków. Jednak najprościej jest zadzwonić lub napisać e-mail do Biura Miejskiego Konserwatora Zabytków — na pewno żadnego zapytania nie pozostawimy bez odpowiedzi.
Wiele szczecińskich kamienic ujętych w gminnej ewidencji zabytków to obiekty zdewaloryzowane. W czym Pana zdaniem, można upatrywać się takiego stanu rzeczy?
MD: Stan wielu kamienic, zwłaszcza w Śródmieściu, czy północnych dzielnicach Szczecina rzeczywiście pozostawia wiele do życzenia. Jest przeważnie skutkiem wieloletnich zaniedbań, zaprzestania prowadzenia niezbędnych remontów i modernizacji. Z drugiej strony często również nieumiejętnie prowadzone działania remontowe mogą zagrażać wartościom zabytkowych budynków. Wiele prac prowadzonych przy zabytkach ujętych w ewidencji nie zawsze wymaga formalnego uzgodnienia z konserwatorem. Prowadzi to do niewłaściwych pod względem technologicznym i konserwatorskim przekształceń, a tym samym dewaloryzacji danego zabytku. Tak czy inaczej, zawsze zachęcam do występowania o zalecenia do takich prac, niezależnie czy jest taki wymóg formalny, czy też takiego wymogu nie ma. Pracownicy Biura Miejskiego Konserwatora Zabytków nikogo nie pozostawiają bez pomocy i służą fachową radą.
Powstaje pytanie: jakie prace remontowe wymagają uzgodnienia z konserwatorem zabytków?
MD: W przypadku zabytków ujętych w gminnej ewidencji zabytków uzgodnienia z konserwatorem zabytków wymaga prowadzenie takich prac i robót budowlanych, które są objęte obowiązkiem uzyskania pozwolenia na budowę. Jeśli jednak organ administracji budowlanej stwierdzi, że prace objęte obowiązkiem zgłoszenia mogą zagrażać stanowi zachowania zabytku (dla przykładu docieplenie elewacji z zachowanym detalem architektonicznym), może nałożyć obowiązek uzyskania pozwolenia na budowę, a tym samym uzgodnienia prac z konserwatorem. Niezależnie od wymogów formalnych dla każdego zabytku, nawet tego pozbawionego jakiekolwiek ochrony konserwatorskiej, konserwator może wydać na wniosek właściciela lub posiadacza nieruchomości pisemne zalecenia konserwatorskie, określające sposób korzystania z zabytku, jego zabezpieczenia i wykonania prac konserwatorskich, a także zakres dopuszczalnych zmian, które mogą być wprowadzone w tym zabytku.
Czy istnieją narzędzia prawne pozwalające na sprawowanie ścisłego nadzoru nad tym zasobem obiektów, które nie są ujęte w rejestrze zabytków?
MD: Ścisłym nadzorem konserwatorskim objęte są zabytki wpisane do rejestru zabytków i w tym przypadku konserwator zabytków ma cały wachlarz możliwości prawnych, aby wyegzekwować od właściciela właściwy sposób użytkowania i zabezpieczenia zabytku, łącznie z wydawaniem decyzji nakazujących przeprowadzenie określonych działań. W przypadku obiektów ujętych w gminnej ewidencji zabytków lub objętych ochroną tylko na podstawie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego sprawa wygląda nieco inaczej. W tym przypadku budynki zabytkowe traktowane są jak każde inne obiekty budowlane, co oznacza, że organem właściwym do egzekwowania właściwego sposobu utrzymania budynków jest Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego. Na pewno warto przypomnieć, że niezależnie od formalnej ochrony zabytku, zgodnie z przepisami o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami, to właściciel zabytku jest zobowiązany do prowadzenia prac konserwatorskich, restauratorskich i robót budowlanych przy zabytku, zabezpieczenia i utrzymania zabytku oraz jego otoczenia w jak najlepszym stanie, oraz korzystania z zabytku w sposób zapewniający trwałe zachowanie jego wartości.
Mimo to kolorystyka elewacji poniektórych szczecińskich kamienic nie ma nic wspólnego z tą, która była stosowana w przeszłości. A przecież kolor jest immanentną częścią architektury, stanowi o jej charakterze.
MD: Rzeczywiście kolor elewacji decyduje o wyrazie plastycznym i estetycznym nie tylko poszczególnych budynków, ale również całych pierzei ulicznych, fragmentów miasta, całych dzielnic. Zapewniam panią, że duży procent tych remontów, których końcowy efekt budzi wątpliwości, nie był uzgadniany z konserwatorem — bo nie musiał.
Wielokrotnie spotkałam się z opinią, że decydentami są niewykształceni w dziedzinie kolorystyki historycznej architekci naszego miasta.
MD: Tymczasem o kolorze elewacji decyduje właściciel — najczęściej wspólnota mieszkaniowa lub zarządca. Rzeczywiście, przemierzając miasto, widzę, że kolory naszych kamienic są niefortunnie dobrane. Ale nie noszę bata za pasem, zresztą, w przypadku kamienic ujętych w gminnej ewidencji zabytków, jestem tego narzędzia pozbawiony. Co więcej, uważam, że tu nie chodzi o to, aby z tym batem stać i grozić — ta pałka policyjna jest ostatecznością, zawsze lepiej wyperswadować właścicielowi zabytku, że taki obiekt warto chronić, zachęcić, aby wziął pod uwagę zdanie konserwatora. Obecnie pracuję nad katalogiem kolorystyki historycznego Szczecina — chciałbym, aby dla zachowania ładu estetycznego, wizerunku i krajobrazu historycznego naszego miasta, mieszkańcy planujący prace remontowe budynku mogły z niego skorzystać.
Nie nakłada Pan kar?
MD: Jeśli chodzi o kary — mają one być przestrogą dla chcących niszczyć, uszkadzać lub zaniedbywać zabytki. Tak czy inaczej, zawsze staram się patrzeć na dobro zabytku z uwzględnieniem uzasadnionych potrzeb ludzi, którzy takie zabytki użytkują. Mam takie podejście, że to zabytki są dla ludzi. Że owszem, jest ochrona wartości, substancji takiego obiektu, ale obiekt bez życia, bez funkcji, bez ludzi — to jest mumifikacja dziedzictwa. Obiekty zabytkowe są martwymi kamieniami, dopiero gdy człowiek, użytkownik, wypełnia te obiekty treścią, wówczas nadaje im sens istnienia i przekazywania przyszłym pokoleniom.
Wracając do Pana opracowania, jakich treści możemy się w nim spodziewać?
MD: Chcę, żeby katalog zawierał wyniki badań konserwatorskich wytypowanych wypraw tynkarskich i warstw malarskich stosownych w szczecińskich kamienicach w okresie od ok. 1850 do 1918 roku. Na podstawie badań zostanie wykonana paleta kolorystyczna, którą będzie można wykorzystać przy pracach konserwatorskich przy elewacjach. W założeniu opracowanie ma też wesprzeć proces rewitalizacji.
Rozumiem, że takie opracowanie będzie pomocne w przypadku obiektów, u których rozpoznanie pierwotnej kolorystyki nie było możliwe.
MD: Dla jednych i drugich, ale opracowanie ma na celu ustalenie palety barw stosownych w kamienicach w okresie ich budowy i wykończenia. Pozostaje zasada, że w przypadku gdy zachowały się oryginalne tynki i warstwy malarskie, będziemy dążyć do zachowania czy przywrócenia oryginalnej kolorystyki. Jeśli natomiast nie zachowały się oryginalne tynki, zalecany będzie dobór kolorystki na podstawie palety barw historycznych ustalonej na podstawie badań.
Jakie kolory dominowały we wspomnianym okresie?
MD: Zgaszone ugry, czerwienie, zielenie; prym wiodły pigmenty mineralne, oparte na spoiwie wapiennym i naturalnych barwnikach. W pierzei praktycznie każdej ulicy w Śródmieściu znajdziemy takie przykłady kamienic, które zachowały historyczną kolorystykę, choćby w ciągu ulicy Pocztowej, Andrzeja Małkowskiego, Błogosławionej Królowej Jadwigi, Kaszubskiej czy Śląskiej. Ciekawym przykładem jest kolorystyka kamienicy przy ulicy Owocowej 15, którą mijamy, idąc na Dworzec Główny. Ale takie kamienice nie zachowały się jedynie w Śródmieściu czy na Nowym Mieście — są również obecne w peryferyjnych dzielnicach, zwłaszcza tych położonych na północy Szczecina, czy też na Pomorzanach.
Niestety problemem jest nie tylko dobranie kolorystyki, ale także materiałów. Stosowanie farb współczesnych opartych na barwnikach syntetycznych, a nie daj Boże farb akrylowych, które tworzą powłoki nieparoprzepuszczalne, wpływające na zawilgocenie, a co za tym idzie pogorszenie stanu muru, daje niekorzystny efekt estetyczny; powodują, że światło załamuje się jednolicie, przez co faktura elewacji wydaje się płaska, martwa, nie ma tej głębi; pewnego takiego rozedrgania świetlnego. Zauważyłem też okresowe mody. Kiedyś na kolory pastelowe, cukierkowe, dzisiaj na czystą biel, której nigdy nie stosowano. Różne warianty zgaszonej bieli czy szarości owszem, zdarzały się, ale czystą bielą nie pokrywano elewacji w przeszłości.
W zeszłym roku wspólnocie kamienicy przy ulicy Twardej 2A w Podjuchach przyznano dotację na prace konserwatorskie. Kto może liczyć na dofinansowanie i jakie procedury musi przejść?
MD: Cieszy mnie fakt, że jest to pierwszy obiekt ewidencyjny i pierwsza wspólnota mieszkaniowa, która otrzymała dotację z budżetu miasta, gdyż do tej pory wsparcie możliwe były tylko w przypadku zabytków wpisanych do rejestru. W przeważającej części korzystały z tego wsparcia obiekty sakralne, a więc ważnych dla miasta, decydujące o jego tożsamości, dziedzictwie. Przede wszystkim budynek musi być wpisany do rejestru zabytków lub być ujęty w gminnej ewidencji zabytków, a prace konserwatorskie, restauratorskie lub roboty budowlane mieścić się w tak zwanym katalogu kosztów kwalifikowanych, co ocenia się na podstawie kosztorysu, sporządzonej dokumentacji projektowej i wydanego pozwolenia lub uzgodnienia miejskiego, lub wojewódzkiego konserwatora zabytków. Tych środków — w mojej ocenie — jest wciąż za mało, wiadomo bowiem, że potrzeby są dużo większe. W tym roku wnioski opiewały na kwotę prawie 7 milionów złotych, a w budżecie na dofinansowanie wszystkich prac przy zabytkach mamy zaledwie 1,5 miliona. Dlatego złożenie takiego wniosku nie wiąże się z automatycznym przyznaniem dotacji, tym bardziej że są też pewne ograniczenia. Dla przykładu wspólnota mieszkaniowa kamienicy przy ulicy Twardej wnioskowała o 50% dotacji na koszty kwalifikowane takiej inwestycji, nie 100%. Oczywiście są pewne wyjątki, które mówią, że nawet do 100% konserwator może finansować te prace, ale trzeba wykazać, że stan obiektu jest istotnie zły, że wartość zabytku jest wyjątkowa albo że wymaga skomplikowanych prac pod względem technologicznym. Tak czy inaczej, zainteresowanych właścicieli, wspólnoty i zarządców obiektów zabytkowych zachęcam do zapoznania się z prezentacją, w której wskazana jest cała procedura.
Na co powinien zwrócić uwagę inwestor, wspólnota mieszkaniowa czy zarządca zabytkowej kamienicy przed planowanym remontem?
MD: Przede wszystkim zachęcam, aby zwrócił się do miejskiego konserwatora zabytków o wydanie zaleceń konserwatorskich na temat planowanego remontu. Konserwator wskaże jakie wartości należy chronić w danym obiekcie, jaki jest dopuszczalny zakres przekształceń zabytku, ponadto jakie warunki formalne należy spełnić, jaką dokumentację przygotować i jak uzyskać ewentualne dofinansowanie. Każdy obiekt zabytkowy jest unikatowy i jako taki należy go traktować indywidualnie i jednostkowo. Niewątpliwie im mniejsza będzie ingerencja w obiekt zabytkowy, tym więcej jego wartości zostanie zachowanych.
Tymczasem można zaobserwować dużą swobodę działań remontowych. Czy często spotyka się Pan z brakiem zrozumienia zakazu różnych działań, od ocieplenia za pomocą styropianu, przez przemalowanie elewacji na kolor sprzeczny z dawnymi tendencjami, aż do rozbudowy?
MD: W Szczecinie istnieje niemała rzesza zwolenników ochrony dziedzictwa: organizacji pozarządowych czy grup nieformalnych, które mają swoją wizję, wyobrażenie, jak te sprawy mają wyglądać. Często te osoby są oderwane od realiów urzędowych. Dla mnie wyzwaniem jest nauczenie się współpracy z miłośnikami zabytków. Bardzo ich lubię, szanuję — chciałbym w jakiś sposób te osoby dowartościować, w wielu dziedzinach ich wiedza jest niekiedy większa niż wiedza konserwatora. To są ludzie, którzy żyją w danej dzielnicy, budynku od dziesięcioleci, którzy — można powiedzieć — zjedli na tym zęby, interesują się, zbierają różne artefakty — butelki po piwie, pocztówki, mają w związku z tym know-how; zaplecze, które jako konserwator w swojej pracy chciałbym wykorzystać. Mimo to często spotykam się z brakiem zrozumienia; brakiem w ogóle płaszczyzny do porozumienia. Jak już wspomniałem, osoby te mają pewne wyobrażenia co urząd może, co powinien zrobić, mają w związku z tym różne roszczenia. W efekcie ich działanie przestaje być pozytywne i nierzadko ogranicza się do żądania odwołania konserwatora, co może skutkować zejściem zabytku na drugi plan. Ci ludzie zaczynają walczyć z konserwatorem, uważają, że to całe zło bierze się przez brak działań lub złe działanie konserwatora, przez co nie koncentrują się na zabytku. Mało tego, dają się wmanipulować w różne interesy pod naciskiem mieszkańców czy grup społecznych. Niech za przykład posłuży burza wokół Willi Grüneberga w Zdrojach. Wszyscy pamiętamy tę historię. Myślę, że warto z niej wyciągnąć wnioski na przyszłość.
Jak Pan myśli, co może zapobiec tym problemom?
MD: Uważam, że trzeba stworzyć platformę, w ramach której możliwa byłaby zdrowa wymiana poglądów wśród szczecinian, którym bliskie są sprawy dziedzictwa. Chciałbym także wrócić do idei powołania społecznego opiekuna zabytków.
Czy mógłby Pan przybliżyć czytelnikom rolę takiej osoby?
MD: Społecznego opiekuna zabytków ustanawia starosta, w tym przypadku prezydent Szczecina na wniosek wojewódzkiego konserwatora zabytków. Jego rola polega na uzupełnianiu działalności specjalistycznych służb na rzecz zabytków, ale również na działaniach, które nie należą do ich bezpośrednich obowiązków. Taka osoba zajmuje się: podejmowaniem działań związanych z zachowaniem wartości zabytków i utrzymaniem ich w jak najlepszym stanie oraz upowszechnianiem wiedzy o zabytkach, a także współdziałaniem z wojewódzkim konserwatorem zabytków i starostą w sprawach ochrony zabytków i opieki nad zabytkami. Co istotne, społeczny opiekun zabytków jest uprawniony do pouczania osób naruszających przepisy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami — jest w pewnym sensie łącznikiem pomiędzy urzędową a społeczną ochroną zabytków.
Zgodnie z ustawą z dnia 23 lipca 2003 r. o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami, ochrona zabytków sprawowana jest przez organy administracji publicznej, opieka zaś przez jego właściciela lub posiadacza, do którego obowiązków należy między innymi prowadzenie prac konserwatorskich, restauratorskich i robót budowlanych przy zabytku, a co za tym idzie przeznaczenia, jak sądzę, niemałej kwoty. Jaka kara może spotkać mieszkańców zabytkowej kamienicy, którzy zwlekając z rozpoczęciem remontu przez brak wystarczającego funduszu, dopuszczają budynek do dewastacji?
MD: Nakładanie kary zawsze traktuję jako ostateczność i stosuję po wyczerpaniu innych możliwości prawnych, ale przede wszystkim zwykłej, ludzkiej współpracy z właścicielem zabytku czy inwestorem. Obecnie przepisy umożliwiają nakładanie kar pieniężnych na przykład za prowadzenie prac bez wymaganego pozwolenia, niewykonywanie zaleceń pokontrolnych czy też utrudnianie konserwatorowi dostępu do zabytku. Niezależnie od tego istnieją przepisy karne, które powinny działać wtedy, gdy zabytek jest świadomie niszczony lub z premedytacją pozbawiony właściwej opieki, porzucony. Taki delikt jest zagrożony karą aresztu, ograniczenia wolności lub grzywny. W praktyce jednak sądy rzadko orzekają adekwatne kary za niszczenie i brak zabezpieczenia zabytków. Konserwator ma również możliwość wydania decyzji nakazującej przeprowadzenie określonych działań i prac, które mają na celu doprowadzenie do właściwego zabezpieczenia zabytku. Uchylanie się od wykonania takiej decyzji może mieć dotkliwe konsekwencje finansowe i prawne dla właściciela zabytku. W tej sytuacji konserwator może nakładać grzywny, a nawet wdrożyć procedurę tzw. wykonania zastępczego, czyli sam wykonać remont i obciążyć kosztami właściciela zabytku. Ostatecznością jest możliwość złożenia wniosku o wywłaszczenie zabytku wpisanego do rejestru.
Konserwator zabytków ma zły PR. Jak Pan myśli, z czego to wynika?
MD: Sam nie wiem. Osobiście jestem otwarty na szukanie optymalnych rozwiązań; na taką pracę z użytkownikiem danego obiektu, aby z jednej strony zabezpieczyć interes zabytku, z drugiej strony zaś uwzględnić oczekiwania lub i potrzeby jego właściciela. Zawsze, proszę mi wierzyć, wolę współpracować niż kolokwialnie rzecz ujmując, pałować się z właścicielem. Nie chcę, aby ludzie mieli wizję konserwatora, który stoi z tą policyjną pałką i się wymądrza. Chciałbym za to, aby mieli zrozumienie dla potrzeby ochrony zabytków; ochrony, która wymaga stosowania przy remontach droższych materiałów i technologii.
Dlaczego został Pan konserwatorem zabytków?
MD: Z potrzeby obcowania z pięknem, z namacalnym, materialnym świadectwem historii. Już jako dziecko z pasją po tych zabytkach — od piwnic po strychy — lubiłem chodzić, wszędzie i wszystko dotknąć, wszystkiego doświadczyć. Tym bardziej cieszy mnie to, że moja praca nie polega tylko na siedzeniu za biurkiem i papierkowej robocie, ale na wyjściu w teren, zmierzeniu się z zabytkiem, wejściu z nim w bezpośredni kontakt — jak zwykłem mówić; na pomacaniu, dotknięciu i sprawdzeniu. To sprawia wiele satysfakcji, pozwala mi poczuć się odkrywcą.
I to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Jest Pan przecież autorem ważnego dla naszego województwa odkrycia.
MD: Fakt, odkryłem w kościele pod Pyrzycami, w Żabowie, obraz, który wisiał w ołtarzu od 70 lat, a nikt nie zdawał sobie sprawy, jak wielkiej wartości jest to dzieło. Udało mi się ustalić autorstwo na podstawie badań naukowych, które tam prowadziłem. Jest to arcydzieło Petra Brandla, malarza czeskiego, uważanego za jednego najważniejszych twórców baroku w Europie Środkowej. Jestem dumny z tego odkrycia.
Czym w wolnym czasie zajmuje się konserwator zabytków?
MD: Nie mam ostatnio zbyt dużo wolnego czasu, obecnie przynajmniej — kończę studia podyplomowe w Krakowie na Akademii Dziedzictwa. Ale co robię, co lubię, gdy ten czas znajdę? Lubię podróżować po Europie. Uważam, że Europa jest fascynującym mikrokosmosem. Moją pasją jest Rzym; miasto Rzym i jego historia, jego zabytki. Bardzo lubię tam wracać i już tęsknię, bo dawno nie byłem. Chodzić po górach też lubię, bardziej latem, wyjeżdżać sobie na samotne wypady. Jestem też fanem muzyki dawnej, takie mam specyficzne preferencje, uwielbiam muzykę Vivaldiego, Haendla, ostatnio podziwiam talent Jakuba Józefa Orlińskiego, świetnego polskiego kontratenora młodego pokolenia, którego nagrań często słucham.
*