Podczas gdy Szczecin tonie w szarościach i półbłękitach jesieni, w mieszkaniu Marty i Pawła można dostać oczopląsu od wzorów i kolorów. Oto sztuka domowa, która wpełza w każdy kąt. Warto jej się przyjrzeć, aby dostrzec detale i zachwycić pieczołowitością, z jaką Ci dwoje stworzyli całość tej szalonej instalacji.
Mieszkanie ma 70 metrów kwadratowych i imprezowy balkonik na klatce. Znajduje się na najwyższym, piątym pietrze, więc z okien roztacza się malowniczy widok na miasto. Z odwiedzin zapamiętałam ekscentryczną parę właścicieli: Pawła, geologa, z błyskiem w oku, w kolorowych skarpetkach i t-shircie z nadrukiem. Oraz Martę, artystkę, obciętą na krótką, w bordowych haremkach, z Tolą niemalże przyklejoną do pańciowej nogi. Ot, egzotyczne ptaki pławiące się we własnej wersji rzeczywistości, gdzie dom jest zawsze otwarty, gości otacza się aurą bliskości, a wino pije się do obiadu i kolacji, choć właściwie każde spotkanie z przyjaciółmi wydaje się wystarczającym powodem.
Już od wejścia bogactwo tworzą tekturowe wytłaczanki na jaja. Prosty patent — służą jako wycieraczka na buty. Dalej, w pokoju dziennym, wisi gigantyczna kolekcja naściennej sztuki. Lidki Chmielewskiej, Natalii Buzy, Edyty Hul, Doroty Wojciechowskiej, Łukasza Butowskiego. Na ścianach znajdują się też obraz olejny i linoryt Marty, która z malarstwem i grafiką warsztatową obcuje na co dzień. Na drugiej stronie biblioteczka z klasyką literatury i albumami o sztuce zajmuje niemalże całą ścianę. Zza drzwi wyłania się autoportret. Obok stary kredens po renowacji ugina się od sprzętów grających, płyt winylowych i CD. W rogu, metalowe, szpitalne biurko zdobi maszyna do szycia, kłębki włóczki, szpulki nici. To najciekawsze pomieszczenie w domu i skarbnica wiedzy o domownikach. Szczelnie wypełniona sztuką, pamiątkami, bibelotami jest jak zwierciadło, w którym mogą się przejrzeć.
Kuchnię rozsadza energia twórcza, nadmiar i chaos. Wielka sztuka na lodówce broni się sama i nie potrzebuje tłumacza. To kolekcja wspólnych wspomnień, pulsujący życiem twór powstały z magnesów z podróży, wycinków z gazet, grafik i pocztówek. Wiszące na sznurkach ceramiczne chrząszcze, grzybek i pałeczki japońskie. No i rośliny, używane jak fetysze, gdziekolwiek spojrzeć, przepychają się ku słońcu.
Sypialnia to też magazyn. Z belami tkanin i wykrojów krawieckich, gdzie koszulki sąsiadują z portkami, a bluzo-szalo-chałaty z bawełnianymi torbami-dziadówami. Jedną z nich nas poczęstują — wypchają słoiczkami z konfiturą „śliwka z chilli” i rogalikami domowej roboty.
Zdjęcia: Michał Szałkiewicz