17 grudnia 2021 roku. Balsamiczna woń przenika do każdego z pomieszczeń, ciężka od zapachów pianek, czerwonej pomarańczy, wanilii i świeżej zieleni przystrojonej jodły. W powietrzu czuć zbliżające się Święta.
Karina wygląda jak obrazek. Czarny kaszmirowy sweter, jeansy ucięte przed kostką, czerwone usta i włosy do ramion – ciemne – rozpuszczone á la paryżynka kontrastują z czerwienią zamszowych pantofli na płaskich obcasach. Bezpretensjonalna elegancja, jaką tchną prosty ubiór i fryzura ułożona przez wiatr wydają się być jej naturalną skórą. Zrośniętą z jej gestykulacją, stylem bycia, słowem mówionym. Bije od niej nieprawdopodobny czar.
Dopiero po dłuższej chwili przychodzi pytanie – o czym właściwie jest jej dom?
Jej dom, źródło siły — w twarzach bliskich i we wspólnocie. Przytulne wnętrze enklawy, w której miłość dojrzewa, rzeźbi się z pasją.
Jej dom, który podąża za fascynacjami domowników: kuchnią, muzyką, książkami, filmami. Najcenniejsze miejsce na ziemi, w którym otacza się wszystkim, co kocha.
Jej dom – zdaje się być organizmem, potężnym, ale i nieustannie zagrożonym, wymagającym wysiłku – uważności i regularnej troski.
Jej dom i jego wnętrze, które nie jest zadęte. W zgiełku tych uwikłanych w mody i trendy – to jest jakoś przyjemnie staromodne.
Jej Dom. Tworzony po swojemu, czuły, ciepły, troskliwy. W błękicie pogodnego nieba, graficie gór i bieli śniegu. Schowany przed światem, usypiający demony i niepokoje. Dom, w którym jest się po prostu szczęśliwym.