Tymczasem podróżujemy — do mieszkania w odrestaurowanej kamienicy w Centrum Szczecina, porozmawiać z Klaudią Wagą o obowiązkach prawej ręki projektantki mody — Sylwii Majdan, świecie mody sterroryzowanym prędkością i nowością, zachwycie nad światem roślin i dizajnie, o którym Klaudia ma przecież niemałe pojęcie.
Zaganiana asystentka i ofiara swojej szefowej, okrutnej i rozkapryszonej, która domaga się rzeczy niemożliwych. Gdy objęłaś tę posadę, pytali Cię, czy Twoje życie wygląda teraz jak w „Diabeł ubiera się u Prady”?
Pytali, owszem, ale zaprzeczałam. Prawdą jest, że tej posady, choć wymagającej, nie zamieniłabym na żadną inną. W atelier Sylwii Majdan skumulowana jest niezwykła energia.
Co należy do obowiązków prawej ręki projektantki mody?
Chociażby współpraca z dostawcami tkanin, której celem jest zdobycie tychże — czy to gipiury z Portugalii, czy żorżety i batystu z Włoch. Poza tym każdego dnia, po przyjściu do pracy, ustalamy z krojczą oraz krawcowymi, co jest potrzebne pod konkretne zamówienia, które pod koniec dnia zostaną wysłane do naszych klientek. Z kolei w poniedziałki, omawiam z Sylwią plany na miesiąc i bieżący tydzień — burza mózgów, podczas której wymieniamy się spostrzeżeniami i pomysłami, ustalamy strategie marketingowe, wyznaczamy targety, sprawdzamy wyniki zmian, które wprowadziłyśmy, między innymi na stronie internetowej. Jako asystentka pozostaje nieustannie w trybie stand-by: telefon może zadzwonić w każdej chwili. Oprócz tego nadzoruję realizacje projektów indywidualnych, takich jak sukienki okazjonalne czy ślubne, jestem menadżerem social mediów, grafikiem komputerowym. Obowiązków mam mnóstwo. Pilnowanie terminów, zamówień, ciągły pośpiech: zwykle wszystko jest potrzebne „na wczoraj”. Po wszystkim odpowiadam na e-maile, sprawdzam stan magazynowy dla dodatków krawieckich: zamków, metek, nici, guzików czy taśm silikonowych.
Nie nudzisz się.
Mamy czerwiec — właśnie mijają dwa lata, od kiedy Sylwia wzięła mnie pod swoje skrzydła, a ja mam wrażenie, jakby nasza współpraca rozpoczęła się wczoraj. Świat mody ma zawrotne tempo, nigdy nie zwalnia, dlatego każdy dzień wygląda inaczej.
Jak mniemam, Sylwia dostaje wiele prestiżowych zaproszeń. Przygotowanie do eventów także należy do Twoich zadań?
Tak i nie jest to łatwe. Podczas przygotowań muszę brać pod uwagę wiele aspektów, takich jak obecność fotoreporterów, rodzaj imprezy — na stojąco czy siedząco, pora dnia, pogoda, zaproszeni goście, makijaż, fryzura i przede wszystkim — czy elementy kreacji, w której pojawi się Sylwia, będą mogły być wyprodukowane w większych ilościach; czy model będzie na tyle uniwersalny, by każda kobieta dobrze się w nim czuła. Wiesz, event generuje duże echo. Zawsze po jestem zalewana pytaniami o promowany strój.
Towarzyszysz Sylwii na wydarzeniach tego typu?
Sylwii, jako ambasadorce, towarzyszyłam podczas ostatnich wydarzeń: kulinarnego festiwalu Restaurant Week i charytatywnego pokazu mody Fash’n’Act, którego inicjatorami była młodzież z organizacji Interact Szczecin International, stanowiącej część Rotary International, największej światowej organizacji charytatywnej na świecie. Poza tym Sylwia, jako szefowa, szanuje mój czas prywatny. Moja obecność na tego typu wydarzeniach nie jest wymagana.
Jesteś absolwentką Branding and Marketing Managamenet na VIA Design. Czy zdobyta wiedza pozwoliła Ci poczuć się pewnie na stanowisku menadżera?
Tak, zdobyłam wiedzę i praktykę, która przygotowała mnie do pracy. Z kolei na brandingu, na zajęciach z Adobe, na których poznałam Photoshopa, odkryłam, że pasjonuje mnie grafika komputerowa. Uczelnia dała mi też szansę tworzenia projektów od podstaw przy współpracy z ludźmi z całego świata i z różnych kierunków, takich jak Fashion Design, Pattern Design czy Retail. Wspólna praca na zajęciach projektowych miała na celu symulację modowej rzeczywistości, w której nie ma miejsca na jednostkowość. W świecie mody wszystko opiera się na współpracy, kooperacji – wzajemna pomoc, wspólne przedsięwzięcia. Studia pozwalają ten świat lepiej zrozumieć.
Wybór kierunku studiów był oczywisty?
Liceum to był czas, w którym nie wyklarował się jeszcze konkretny kierunek, nie został narzucony porządek, a pewne rzeczy dopiero się kształtowały, zmieniały, fluktuowały. Wiedziałam tylko, że rutyna mnie wykańcza; zabija moją kreatywność, dla której musiałam szukać ujścia, gdzieś ją eksploatować. Dlatego po lekcjach szłam prosto na zajęcia z rysunku. Lubiłam to. Praca manualna wprowadzała mnie w przyjemny stan odprężenia. Aż któregoś dnia dowiedziałam się o uczelni w Danii — związanej z modą, designem i zarządzaniem, o którym miałam niewielkie pojęcie. W głowie zapaliła mi się lampka. Pomyślałam, że może właśnie to jest to, co chciałabym w przyszłości robić.
To była dobra decyzja?
Ona przyczyniła się do diametralnej zmiany w moim powszednim życiu. Weszłam w dorosłość. Stałam się samodzielna.
Jak trafiłaś do Sylwii?
O tym, że Sylwia poszukuje asystentki, dowiedziałem się przypadkiem. Miałam przeczucie, aby rozpocząć praktykę u Sylwii, mimo że w tamtym momencie nie szukałam pracy. I to był strzał w dziesiątkę. Z Sylwią i całym zespołem szybko nawiązałam specyficzną więź. Dziś jesteśmy jak rodzina. Może dlatego ta praca wzmacnia mnie i daje energię.
Czy zmieniło się Twoje postrzeganie mody?
Zaczęłam analizować ubrania. Potrafię wyczuć niską jakość materiału, dostrzec słabe wykończenie: przekoszenie tkaniny, krzywy krój, za rzadki ścieg owerloka. Cóż, masowa produkcja rządzi się swoimi prawami.
A przy tym skazuje ubrania na krótkie życie i nakazuje kupować wciąż nowe i nowe, bez poszanowania środowiska naturalnego.
To straszne, co powiem, ale przemysł odzieżowy to druga po petrochemii branża najbardziej szkodliwa dla środowiska.
Jaki jest świat mody?
Szybki! Aczkolwiek obserwując rynek medyczny i technologii, także można stwierdzić, że każdego dnia zalewa nas niczym niepowstrzymaną falą nowości. Statystyki pokazują, że w samej Polsce, codziennie rejestruje się pięć nowych firm z branży modowej a kolejne trzy zamyka działalność. Ponadto wzrost e-commerce powoduje, że z każdym rokiem kolejne miliony metrów kwadratowych powierzchni handlowych jest likwidowana. Konkurencja jest olbrzymia: czaso- i pracochłonność rzemiosła zderza się z tanią, masową produkcją. Sklepy sieciowe, które co dwa tygodnie wprowadzają nową kolekcję, wykańczają większość niezależnych designerów. Oglądamy kolekcje światowych projektantów: Chanel, Gucci, Versace, aby po trzech tygodniach identyczne modele oglądać w sieciówkach. Niestety polityka wielkich koncernów odzieżowych napędza fast fashion — ubrania z niskiej jakości materiałów szybko niszczeją: zauważamy zmechacenie czy odstające włókna, urok nowości znika. Widzisz, świat mody, choć piękny, wyzwolony, inspirujący jest bardzo trudny i wymagający.
Jak ubierają się Polki?
Jesteśmy ostrożne. Nie mamy odwagi eksperymentować w obawie o swoją prezencję. Stawiamy na zwykłe fasony, bo nie lubimy zwracać na siebie uwagi — prawdą jest, że w naszym kraju inwencja i indywidualizm w modzie wiążą się z krytyką. Dlatego wybieramy to, co poda nam sklep sieciowy, czujemy się przez to bardziej komfortowo.
Twoje mieszkanie zdobią głównie rośliny i magazyny.
Uprawa roślin to kontynuacja tego, co zapoczątkowała moja babcia, która nie wyobraża sobie bez nich domu. Dziś ja w ten sposób, wyrażam mój zachwyt nad nimi — zachwyca mnie ich kształt, faktura, kolor. Mimo że w mojej szafie nie znajdziesz niczego zielonego, uważam, że nie ma piękniejszej zieleni, niż zieleń roślin. Ona dopełnienia mój styl. Jednak nie tylko rośliny są moim źródłem inspiracji — również magazyny lajfstajlowe i o dizajnie szerokim pojętym. Jako grafik, po każdej sesji zdjęciowej nowej kolekcji: basic, sezonowej czy limitowanej, tworzę lookbook — pewnego rodzaju wizytówkę linii ubrań zaprojektowanych przez Sylwię — który przedstawia wszystkie looki konkretnej kolekcji. Kreatywna analiza zawartości magazynu, a nade wszystko layoutu: układu kolumn tekstowych, zdjęć, doboru fontów: rodzaju i wielkości, daje początek pracy nad konkretnymi projektami. Same magazyny układam w bryły według wydawnictwa, które ma swój konkretny wymiar.
Jakie czasopisma można znaleźć w Twojej kolekcji?
Wydania Newonce, TATTOOFEST, Label, K MAG i zagraniczne: Vogue czy Heroine.
A jeśli internet to…
Oh, mogę godzinami przeglądać Tumblry. Architektura, dizajn czy moda — to mnie kręci. Zawsze po takiej sesji mam w głowie mnóstwo pomysłów i odczuwam potrzebę tworzenia po prostu — pocięcia jakiegoś magazynu i stworzenia kolażu, rysowania czy nawet przestawienia mebli w pokoju, by poczuć nową energię.
Dlaczego zamieszkałaś w kamienicy?
W Danii zachłysnęłam się tym, co oferowała wolność. Gdy wróciłam po kilku latach do rodzinnego domu, poczułam, że mój kontakt z rodzicami rozluźnił się, że trudno mi na nowo zadomowić się, uczestniczyć w ich świecie. Wtedy z ciekawości zaczęłam przeglądać oferty mieszkań, a ponieważ nie było takiej, która by mnie zainteresowała, zapisałam się do newslettera. Po kilku dniach dostałam e-mail z mieszkaniem, które natychmiast mnie oczarowało — było białe i puste. Oczami wyobraźni widziałam każdy mebel i każdą roślinę, którymi je umebluję. Zadzwoniłam do agenta nieruchomości, z którym obejrzałam mieszkanie i na miejscu zdecydowałam, że będzie moje. Zawsze marzyłam o mieszkaniu w kamienicy ze względu na wysokie sufity i niepowtarzalny klimat starych murów. Tu zachwyciła mnie także wygodna lokalizacja: kamienica znajduje się w samym Centrum Szczecina — mam 5 minut do pracy, 5 minut na deptak Bogusława, 5 minut na siłownię, 5 minut do Kenko Sushi — wszędzie blisko. Samo Centrum staje się coraz piękniejsze — budynki otrzymują nowe elewacje, podwórka zazieleniają się. Tyle że nie rozumiem tej paranoi barw — kanarkowe, cytrynowe, pistacjowe elewacje widoczne są już na całej Bolesława Śmiałego i rozczarowująco kłują w oczy. Oprócz chęci ubarwienia szarej rzeczywistości nie ma chyba żadnego racjonalnego wyjaśnienia tej kolorowej wizji.
Jaki styl panuje w Twoim mieszkaniu?
Minimalistyczny, skandynawski… lubię mieszać style. Mieszkanie ma 41 metrów kwadratowych, a dzięki białym ścianom i wysokim sufitom, wydaje się dwa razy większe. Nie lubię ciemnych, zagraconych przestrzeni — czuję się wówczas przytłoczona i zmęczona. Obrazy w mieszkaniu stoją oparte o ścianę, co ma oczywiście uzasadnienie funkcjonalne — w szale przestawiania mebli, mogę je zawsze postawić gdzie tylko zechcę. Uwielbiam odcienie szarości, czarny i biały. Tę surowość mebli i ścian rozbijam kolorem dodatków — spójrz na ten kolaż, moje zielone dzieci, które wypełniają każdy kąt albo na te przedmioty — jestem koneserem pięknych przedmiotów.
Monochromatycznie jest także w Twojej szafie.
Nie dla mnie odważne stylizacje: agresywne kolory, dodatki. Wystarczą mi moje tatuaże, które mam na prawej ręce i które stanowią dopełnienie każdej stylizacji. Wyznaję zasadę: mniej znaczy więcej — czarne rurki, czarny t-shirt, czarne Vansy i delikatna, złota bransoleta. Oto gotowy outfit, w którym będę czuła się komfortowo niezależnie od pogody, bo nieważne czy na zewnątrz panuje 10-stopniowy mróz, czy 30-stopniowy upał — ja zawsze jestem all black. Nawet tatuaże, choć przedstawiają motywy roślinne, są czarne, cieniowane, wykonane techniką dotwork i inkwork.
Ulubiona kawa to…
Kenya! Czarna, mocna, lekko kwaśna i dla balansu zagryzana ciastkiem owsianym. Kawa to życie; coś, bez czego go sobie nie wyobrażam. Potrzebuje jej codziennie.